Pomimo, że nazwa działa niezwykle na wyobraźnie, to od razu uprzedzam (jeśli ktoś naiwnie jeszcze miał wątpliwości) – nie, nie będziemy szaleć za kółkiem. Choć tempo akurat może być tu słowem kluczem, bo jak efektywnie zagospodoraować ostatnie dwa tygodnie urlopu w tym roku ? My narazie wiemy tylko jak zagospodarować. Senegal czeka na nas już z otwartymi rękami 🙂 A że lecimy przez Paryż to aż nie można nie było użyć najpopularniejszego skojarzenia.
Właśnie z czym się kojarzy Wam Senegal? Oprócz znanego wyścigu. Spokojnie, nam też z niczym specjalnym. Dlatego jedziemy się przekonać co kryje te niewielkie państwo Afryki zachodniej. Znowu weźmiemy Was w podróż na czarny ląd. I to nie tylko w przenośni … bo naprawdę kogoś zabieramy 😀 Jedziemy z nami Michał, kumpel od zawsze (no dobra, od studiów), świadek z naszego wesela. Nowe doświadczenie, pewnie trochę więcej stresów ale za to na 100% więcej humoru i mniej nudy. Zawsze w trójkę też raźniej.
Muszę przyznać, że tym razem naprawdę podeszliśmy do wyjazdu prawie że spontanicznie. Nasz plan jest bardziej ogólny niż plan naprawy polskiej dziury budżetowej. Może być naprawdę ciekawie, bo kraj jest francuskojęzyczny. A my ni w ząb francuskiego. Liczę po cichu, że Michał przypomniał sobie już liczebniki :d Damy jednak na pewno radę – w Peru bez hiszpańskiego daliśmy to i tutaj musimy dać. Nie jest jednak oczywiście tak, że jedziemy zupełnie w ciemno. Wiemy, że Senegal słynie z plaż, paru ciekawych parków narodowych, podobno bardzo klimatycznego Saint Louis, różowego jeziora czy paru innych. Islam jako dominująca religia, przyjaźni ludzie. Jak się już jednak znudzimy jednak to i może zawitamy do Gambii, gdzie też jest co robić. I nie mówię tu tylko o rajskich plażąch wypełnionych turystami wysłanymi przez Rainbow Tours. Można gdzieniegdzie podpatrzeć hipopotamy, krokodyle, albo po prostu zgubić się na targu w Bandżulu.
To się rozmarzyłem 🙂 Wracam jednak do rzeczywistości. Mamy tak niewiele czasu, że nie ma co planować. W końcu to Afryka, i tak każdy plan weźmie w łeb. Plan jest jeden, dobrze się bawić, jak najwięcej chłonąć i nie przestraszyć Michała na śmierć, żeby jeszcze chciał z nami kiedyś jechać. A w międzyczasie popstrykać jeszcze parę fajnych fotek. W naszą podróż Paryż-Dakar ruszamy już w piątek wieczorem, a w stolicy Senegalu, będziemy wieczorem w sobotę. Afryko – wracamy ! 🙂